Że żyjem.
A do notki zabieram się od dwóch dni a natchnienia nie było i nie ma.
No trudno. To dziś będzie beznatchnieniowo.
No więc sobie chorowałam.
Całe trzy dni.
Najpierw w piątek po nieprzespanej nocy nie docierały do mnie żadnej sygnały. Bolało mnie wszystko. Gorączki nie było, więc pożegnałam się z chorobą i poszłam nawet do kumpeli...
...I nie słusznie. Po upalnej sobocie wypełnionej opieką nad rozgadanym, demonicznym Igotkiem czuje się dziwnie. Boli głowa, kark, oczy. Mama mówi, że jestem rozpalona. A ja jej na to, że wcale nie. Idę w zaparte. Nie dopuszczam do siebie tego co nieuniknione. Przyjeżdża Kasia i szwagier od razu zauważa, że jestem czerwona. Wtedy już nie mam się z kim kłócić, bo czuje się padnięta. Termometr pokazuje 38, 8 stopni.No i się zaczyna. Okład, syrop na zbicie gorączki. I moje sklinanie całego świata za niesprawiedliwość.Bo jak to jest? W zimę chorowałam raz. I to jeden dzień. A jak przyszło lato i mogę używać życia, to jestem prawie konająca. Siostra ucieka się do szantażu-mówi że albo zdrowieje, albo mi dziecka nie pokaże. Śmiejemy się, bo mimo wysokiej temperatury mam szampański humor. I wilczy apetyt. Po syropie znika wszystko. Nawet trwający już kilka dni ból gardła.Noc przesypiam calusieńką.
W niedzielny poranek budzi mnie wycie syren strażackich. Dopiero potem dowiaduje się, że w moim mieście miał miejsce wypadek-utopił się mój rówieśnik. Nie znałam go co prawda ale smutek jest... Jak zawsze gdy ktoś odchodzi. A zwłaszcza gdy odchodzi zbyt wcześnie.
Dzień mija mi spokojnie radośnie. Co prawda gardło nadal boli, ale w końcu mogę odkaszleć to co zalega w moich drogach oddechowych.
Teraz gardło powoli przestaje boleć. Po choróbsku zostały tylko niemiłe wspomnienia i kaszel. Mam jednak nadzieje szybko się z nim rozprawić. Oby.
W czwartek planuje jechać do biblioteki i tym razem dołoże starań by tak się stało.
W końcu ile można siedzieć w domu i się obijać?;) ja mogę co najwyżej tydzień. A potem robię się nieznośna ;)))
Kochani! Dziękuje wszystkim za ciepłe słowa, życzenia powrotu do zdrowia, pamięć! I w ogóle za wszystko :*
No to ja jednak szybciej wyzdrowiałam . Koniec tego chorowania ! Koniec !!!
OdpowiedzUsuńZrozumiano ?
A na kawkę to kiedy do mnie wpadniesz ? Jak nie wpadniesz to Ci ksiązek nie oddam !
Też się znam na szantażach :-)
O !
hahahahaha :D szantaż! taki szantaż to ja lubię!! przyjdę niebawem! masz to jak w banku:D
UsuńNoelka.. co to w ogóle za pomysł chorować latem?! zły pomysł, oj zły :P przemawiam Ci do rozsądku : ZDROWIEJ BABO!:) w końcu Ciotkom (potrójnym zwłaszcza nie wypada chorować, oj nie wypada..)
OdpowiedzUsuńA dobry szantaż nie jest zły.. Kiedy masz zamiar witać siostrzenicę:) ?
gorrrąca uściski,
klara (niezalogowana!) :))
Ja siostrzenice mogę witać kiedykolwiek, nawet w środku nocy. Tylko, że ona jak na razie wcale nie pcha się na ten świat i wciąż czekamy. A przewidywany termin jest na 12 sierpnia :))
UsuńNoelko zdrowiej kochanie nam tu szybko bo smutno tak jakoś jak mówisz, że z Tobą nie najlepiej.Pozdrawiamy upalnie bardzo i życzymy sił do pokonania choroby:-)
OdpowiedzUsuńJuż zdrowa wedle życzeń :)
UsuńNiech już choróbsko nie wraca, bo ciocia Natalka musi być zdrowa jak się Malutka urodzi:)) Smutna wiadomość o utopieniu Twojego rówieśnika:/. Buziole się i jak wrócę to przed Pielgrzymką się odezwę:))
OdpowiedzUsuńOj bardzo smutna...
UsuńKoniecznie się odezwij!