Bo rok się kończy.
No to lu!
Styczeń, luty i marzec.-Obfitowały w wiele zwrotów akcji.
Między innymi studniówka, nauka, nauka,nauka
"Mamo nie zdaję matury, mam ją w...".
Kwiecień,Maj-W moim domu od kwietnia zaczynają się dwa szały.
Szał ślubny-bo wydawałam ja sobie siostrę za mąż i szał maturalny. Bo sama się nie napisze...
Czerwiec-Szał ślubny trwa nadal i narasta na sile. Zaczynam właśnie choleeeernie długie wakacje.
Witaj wolności, żegnaj szkoło, witajcie problemy.
Kubek zimnej wody na łeb-brak matury. Założyłam blog numer dwa. Chwilowy i dla odmiany.
Lipiec-Zawzięłam się. I zapisałam do fundacji.
Wydałam za mąż siostrę.Trzecią z kolei. Siostra się wyprowadziła. Nagle z nas siedmiu (jeszcze przecież nie dawno...) zrobiło się nas... czworo.
Zaniosłam ja relikwie. W podzięce, z intencjami. Nauka do poprawki.
Sierpień.-Jaki tu spookój... Cisza przed burzą. Czekanie na wyniki matury poprawkowej co ją w trakcie napi...doliłam.
Końcówka... "Nie załatwiliśmy dowozu" i moje pogrzebane plany i nadzieję.
I radość, gdy dowiedziałam się, że kolejne życie przyjdą na świat.
Wrzesień.-Zaczął się okropnie. Śmiercią w mojej rodzinie. Niespodziewanej, strasznej, zbyt wczesnej. Potem był wyjazd. Dziesięć naprawdę pięknych dni mojego życia. I bardzo pouczających. I najtrudniejszych.
Powrót do domu i kolejny kubek. Znów zimna woda,szybciutko się przebudziłam i przestałam marzyć. Po raz kolejny nie zdałam matematyki.
Październik.- Dmuchnęłam ja sobie 19 świeczek na torcie, podumałam,podumałam. I zawzięłam.
W maju po raz trzeci pisze matmę. Może mi matematyka naskoczyć, a ja zdam ją i będę się kształcić. Przydybałam na blogspot. :)
Listopad.-Wbrew pozorom najtrudniejszy i najbrzydszy miesiąc mojego życia.
Nie chcę go wspominać. To było straszne.
Grudzień.-Drugie urodziny Igorka, trzydzieste urodziny siostry, śmierć babci. I to przeświadczenie że coś się kończy i coś zaczyna. Tylko że jak się kończy to jakby... ktoś strzelił ci w łeb.
A teraz jestem tutaj.
Kukam sobie w mój kalendarz.
Strona tytułowa brzmi: "To jest pierwszy dzień mojego nowego życia." I piękne, optymistyczne życzenia od Marty. Niech się staną...
Dziś o północy zakończę ten rok.
Okropne, męczące a jednocześnie bardzo pouczające i wnoszące coś do mojego życia dwanaście miesięcy.
Narzekałam kiedyś na nudny rok?
Ten miałam z nawiązką.
Straciłam wiele.
Ale i zyskałam bardzo dużo.
Sporo się nauczyłam.
Popełniłam wiele błędów, a w pewnych kwestiach zmądrzałam.
Mam cele. Cele na ten nowy rok. I spełnię je. I nie pozwolę by kolejny raz moim życiem rządziła biurokracja, pieniądze, odległość geograficzna.
I tym razem nie pozwolę bym się zawiodła na jakimś człowieku.
Chyba.
Jeśli mi się uda.
Bo przede mną nowy rok i kolejna nie wiadoma.
Obym za rok mogła napisać że miałam dobry rok. Tak bardzo tego chce.
A wam życzę dużo, dużo zdrowia, cierpliwości,kasy,pieniędzy,szczęścia i spełnienia marzeń.
Dziękuje że spędzam z wami już trzeci sylwester.
Do siego!!
:*